Powered By Blogger

sobota, 29 marca 2014

ROZDZIAŁ 14

Gdy weszłam do domu, bo właśnie tam jechaliśmy. Justin zaczekał w samochodzie, a ja nie pewnym ruchem pociągnęłam za klamkę po czym weszłam do mieszkania, modląc się w myślach że ojciec śpi, lub gdzieś poszedł. I tak też było, leżał na kanapie w salonie, a obok niego parę butelek i paczka papierosów. Odwróciłam się cicho w drugą stronę żeby go nie obudzić i weszłam do pokoju rodzeństwa. Alisha siedziała na łóżku i czesała włosy swojej ulubionej lalce, a Kevein siedział na parapecie i patrzał w okno, żadne z nich mnie nie zauważyło.
- Ale mi powitanie. - powiedziałam ironicznie. Oby dwoje, równo odwrócili głowy w moją stronę, po czym przybiegli i rzucili mi się na szyję. - Rose gdzie byłaś ? - zapytał Kevin - To nie jest teraz ważne... - odpowiedziałam krótko. - ...Bo jedziemy na lody - dokończyłam, żeby rozluźnić atmosferę. Założyliśmy buty, kurtki i wyszliśmy z domu.
Dzieciaki szybko dogadały się z małą Jezzy

Po lodach, pojechaliśmy na ulubiony plac zabaw Alish'y. Dzieciaki poszły się bawić, a my siedzieliśmy na ławce obok.

- Juss ? Mam do cb pytanie. - mówiłam patrząc mu w oczy

- Pytaj słońce - powiedział, po czym uśmiechną się szczerze

- Jeśli nam nie wyjdzie...? To zostaniemy przyjaciółmi - mówiłam zestresowana, w sumie to nawet nie wiem czym. Po prostu nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji, co prawda miałam już kiedyś chłopaka, ale to nie było to co z Justin'em

Chłopak przyciągnął mnie do sb, po czym mocno przytulił i wyszeptał do ucha "obiecuje". Siedzieliśmy tak chwilę po czym chłopak, pociągnął mnie za rękę i w przeciągu dwóch sekund, znalazłam się na jego rękach.

- Ale ty też musisz mi coś obiecać - mówił śmiejąc się

- Słucham - odwzajemniłam jego uśmiech

- Jeśli będziemy po 40-stce i nikogo sb nie znajdziemy, to weźmiemy ślub. - po tych słowach wybuchłam śmiechem, ale po minie chłopaka zrozumiałam że on tak serio.

- Obiecuje - odpowiedziałam, po czym poczułam mocny ucisk z tyłu głowy...


Obudziłam się w jakiejś małej, białej sali. Przypięta do tony różnych, kolorowych kableków, kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Po chwili weszła jakaś starsza kabieta, ubrana w biały fartuch - szybko zorientowałam się że to lekarz i reszta była dla mnie jasna. Dokładnie wiedziałam co powie, już wcześniej te wszystkie zwroty głowy były dla mnie jasne. Ale wolałam nic nie mówić, żyć jakby nigdy nic i umrzeć w spokoju. Ale nie dziś !


WIEM ŻE JUŻ DAWNO TU MNIE NIE BYŁO, ALE OD DZIŚ TO SIĘ ZMIENI :)

niedziela, 9 lutego 2014

RODZIAŁ 13 I PRAWIE 1000 WEJŚĆ ( JESTEM DUMNA !!! ;*** )

   Pojechaliśmy do jakiejś starszej kobiety u której była siostra Jussa, dziewczynka widząc chłopka - rzuciła mu się na szyję, po chwili oderwała się od niego i popatrzała na mnie, szepnęła mu coś na ucho, a on tylko słodko się uśmiechną, wziął ją na ręce i podszedł do mnie. - Jezzy - zwrócił się do dziewczynk;i, - przedstawiam ci Rose - dokończył, a dziewczynka oparła swoją głowę na jego ramieniu i równie słodko się uśmiechnęła. - hey słońce, przywitałam się, ale Jezzy była trochę zawstydzona i znowu się uśmiechnęła.

Justin zapiął małą na tylnych siedzeniach, po czy otworzył mi drzwi i sam usiadł na miejscu kierowcy. Sięgną ręką do kieszeni swojej skórzanej kurtki, i wyciągnął plik banknotów - było tego na prawdę dużo. - Justin ? Skąd to masz ? - zapytałam z troską, żeby w nic się znowu nie wplątał.
A on tylko położył swoją rękę na moim udzie i powiedział " Rose, zaufaj mi ". Nie byłam do końca pewna, ale mimo wszystko zrobiłam to o co mnie prosił. Popatrzałam na wyświetlacz telefony Juss'a który leżał obok mnie, była godzina 20;15, teraz właśnie miałabym... Być tam z tym kolesiem. Za każdym razem gdy obok nas przejeżdżał jakiś samochód, wydawało mi się że to oni, że nas znaleźli. A ja nie chcę takiego życia nie chcę ciągle się bać. Jechaliśmy około trzech godzin. Jezzy strasznie się nudziło, z resztą nie tylko jej. Ja też nigdy nie potrafiłam siedzieć długo na jednym miejscu. - Justin ? - usłyszałam głos dziewczynki, zwracający się do chłopaka. - Taaak ? - odpowiedział zabawnie bawiąc się głosem. - A to jest twoja żona ? - zapytała poważnie, na co ja i Juss wybuchnęliśmy śmiechem. - Nie Jezzy - odpowiedział - zawstydzony pytaniem siostry chłopak.
- Wiesz Jezzy... - kontynuował, co bardzo mnie zdziwiło. Byłam ciekawa jak wyjaśni siostrze kim ja dla niego jestem. - Rose jest wyjątkową dziewczyną. - mówił dalej, - Jak księżniczka ? - przerwała zaciekawiona dziewczynka. W tym momencie chłopak popatrzał mi głęboko w oczy i  powiedział " Kocham cię księżniczko " - pierwszy raz w życiu usłyszałam coś takiego od chłopaka, dałam mu za to buziaka w usta, ale krótkiego bo nie chciałam mu przeszkadzać w jeździe ;)) Na co Jezz zareagowała słowami " ble " - co znowu nas rozśmieszyło. Ale sama nie powiedziałam mu tego samego. To nie chodzi o to że tak nie jest, bo ja sama nie wiem jak jest. Justin jest dla mnie kimś Mega, mega ważnym, ale chcę to powiedzieć w odpowiednim momencie, tak żebym była pewna swoich słów.



RODZIAŁ KRÓTKI, ALE OBIECUJĘ ŻE NEXT BĘDZIE MEGA DŁUGI I PRZEPRASZAM ŻE NIE DODAWAŁAM PRZEZ TYDZIEŃ ALE BYŁAM CHORA ;CCC
 + OBIECUJĘ ŻE W NEXT BĘDZIE SIĘ DZIAŁO

sobota, 1 lutego 2014

ROZDZIAŁ 12


Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, wiem że źle zrobiłam że mu zaufałam. Ale nie myślałam teraz o tym jak mnie zranił, co powiedział. Po prostu musiałam się do kogoś przytulić, a to w jaki sposób to robił, w jaki sposób mnie pocieszał - uświadomiło mnie w tym że nadal coś co niego czuje, a kiedy patrze w jego oczy - wiem że nigdy o nim nie zapomnę. Justin wziął mnie za rękę i gdzieś pojechaliśmy, w drodze nawet nie pytałam gdzie, po prostu mu zaufałam. Zatrzymaliśmy się przed jakimś blokiem, kamienicą - nigdy wcześniej tam nie byłam. Osiedle nie wyglądało na jakieś nie wiem... Podejrzane ? Były to normalne, w miarę zadbane bloki w których mieszkali zwykli ludzie. Weszliśmy na trzecie piętro, po szerokich, betonowych schodach. Zatrzymaliśmy się przed drewnianymi, dużymi drzwiami ( takie jakie zwykle są w kamienicach ) które chłopak po chwili otworzył. I wpuścił mnie do środka, po czym powiedział krótkie " zaraz wracam " i znikną z jednym z pokoi. A ja zbliżyłam się do komody na której stały ramki z zdjęciami, zdjęciami jakiejś kobiety która była z Justinem i dwójką dzieci, mieli ogromne uśmiechy na buzi. Na następnym znowu to samo ułożenie tylko że trochę starsi, a na trzecim już tylko Juss z tą dziewczynką. Wzięłam zdjęcie do ręki, żeby lepiej mu się przyjrzeć i usłyszałam głos Justina " To moja siostra " - mówił podchodząc bliżej. A to zapytałam wskazując na zdjęcie obok, " A to moja mama i Jaxon " - powiedział już trochę smutniej, opuszczając głowę w duł. - Juss, co jest ? zapytałam jakoś tak odruchowo, od razu po jego minie widziałam że coś jest nie tak. - Oni nie... Nie żyją - powiedział, a w jego oczach widziałam smutek. Po prostu czułam, że on potrzebuje mojego wsparcia, nie liczyło się już to że jestem na niego wściekła, tylko to co jest teraz i przytuliłam chłopaka, który to odwzajemnił kładą swoje ręce na moich biodrach. A ja czułam że tak powinno być że jeśli dwoje ludzi się kocha to się wspiera i pomaga sobie na wzajem. Ale jeśli Justin mnie kocha to dlaczego powiedział tak Chadowi, właśnie chciałam go o to zapytać. Ale chłopak mnie wyprzedził i opowiedział jak to naprawdę z tym wszystkim było, powiedział tak dlatego że nie chciał mnie narażać, nie chciał żeby Chad dowiedział się o jego słabym punkcie bo wtedy mógł by to znowu wykorzystywać. - Znowu - zapytałam, w tej chwili Biebs opowiedział mi jak to było z jego rodziną, o tym że kiedy postawił się Chadowi to on zabił jego matkę i brata, miał zamiar skrzywdzić również Jazmyn - młodszą siostrę, ale w sumie dzięki przypadkowi udało jej się uciec. Później już nie próbował takich numerów, za bardzo bał się o Jazzy - o to że może stać się jej krzywda. Ale dzisiejsza sytuacja uświadomiła go w tym że jest jeszcze dla niego ktoś równie ważny, dzięki komu po raz pierwszy od paru miesięcy się uśmiechną i jestem to ja. Bał się że jeśli się wyda że jestem dla niego kimś ważnym, to może mnie ktoś skrzywdzić. - Justin - po tych słowach chłopak po patrzał mi głęboko w oczy. - Wierzę ci - dokończyłam, a w oczach chłopaka widziałam małe tańczące iskierki, w które nie mogłam przestać się patrzeć. Nasze usta powoli zbliżały się do siebie, aż złączyły się w jedność, pocałunek był krótki ale niesamowity. Pierwszy raz w życiu miałam takie dziwne, ale za razem intrygujące uczucie. Po moim całym ciele przeleciały ciarki to było wspaniałe.

- Rose...Uciekniemy stąd. - powiedział poważnie, oblizując dolną wargę.

- On nas znajdzie - powiedziałam równie poważnie co on.

- Nie pozwolę żeby cię skrzywdził...






czwartek, 30 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 11 CZĘŚĆ 2

Siedziałam w łazience wtulona w poduszkę, w którą wytarłam wszystkie łzy.  Powiedziałam sobie     " Stop " - nie będziesz płakała przez jakiegoś chłopaka i tak jak postanowiłam. Wstałam i poszłam pod prysznic. Na białej szafce naprzeciwko lustra, stały małe buteleczki z różnymi waniliowymi płynami do kąpieli. Wzięłam dwa pierwsze z brzegu i weszłam do szklanej kabiny. Kocham to uczucie kiedy maleńkie kropelki ciepłej wody spływają po moim ciele , ogólnie akceptuję to jak wyglądam. Nigdy nie miałam z tego powodu jakiś większych kompleksów. Słyszałam że ktoś pukał do pokoju, najprawdopodobniej był to Justin, ale ja nie chciałam go widzieć. Po prysznicu założyłam hotelowy szlafrok, który wisiał na haczyku obok umywalki i poszłam w stronę łóżka. W tej chwili strasznie zakręciło mi się w głowie i to przypomniało mi o lekach które mam w kieszeni kurtki.Zażyłam je zgodnie z receptom po czym położyłam się na ogromnym łóżku patrząc w sufit. Dużo myślałam o Justinie choć tak naprawdę chciałam o tym zapomnieć to te wszystkie wspomnienia nasuwały mi się same. I znowu pukanie, nie odzywałam się w nadziei że pomyśli że śpię. Ale chłopak zaczął wołać moje imię i prosić żebym go wpuściła że musi mi coś powiedzieć. W końcu poddałam się jego prośbą i otworzyłam drzwi.

Chłopak wchodząc do pokoju próbował pocałować mnie w policzek ale się odsunęłam i obydwoje usiedliśmy na łóżko.

- Jutro będziesz mogła wrócić do domu - po tych słowach na mojej twarzy pojawił się uśmiech

- Ale musisz jeszcze pojechać w jedno miejsce - dokończył, a ja patrzałam na niego pytającym wzrokiem. Wtedy wyjaśnił mi że Chad pożyczył od jakiegoś faceta dużą sumę pieniędzy, tak naprawdę to jutro ma to wszystko oddać, bo właśnie dzisiaj myślał że dostanie kase od mojego ojca w zamian za mnie. Ale sytuacja się zmieniła i potrzebują czegoś w stylu asystentki, w sumie to Justin jak to mówił to sam nie wiedział po co tam ja. Ale zrobił tak jak mu Chad kazał, z resztą jak zawsze :P W sumie ja tego nie pojmuje bo jest młodym chłopakiem a marnuje życie na coś takiego. Kiedy już wychodził i miał zamknąć drzwi, odwrócił się i powiedział :

- Jutro rano przyjdzie obsługa z ubraniami... Tylko uważaj na siebie, wydaje mi się że Chad coś wymyślił. - powiedział tak jakby się o mnie martwił, przez może nawet mu w to uwierzyłam, ale szybko wszystko mi się przypomniało i zdałam sb sprawę że to tylko puste słowa.

- Przecież nic dla ciebie nie znaczę, zamierzałeś się tylko kurwa zabawić, a ja ci uwierzyłam... -  ze łzami w oczach zacytowałam to co on powiedział godzinę temu. Chłopak od razu wiedział o co mi chodzi, widziałam żal w jego oczach, ale nie zdążył nic powiedzieć ponieważ zamknęłam mu drzwi przed nosem, a to wszystko do mnie wrócił. I znowu zaczęłam płakać, a przez moje szlochanie było tylko słychać dobijanie się Justina które mnie tylko dobijało, aż zasnęłam.

Następnego dnia

Wstałam rano a na moim łóżku leżała mała karteczka z napisem " Czekam przed autem o 13 "
a obok niej sukienka
Super, że umiem chodzić w szpilkach. Z jednej strony była wściekła na Justina, a z drugiej strony
szczęśliwa że wracam do domu. Przebrałam się w strój i starałam się opanować chodzenie w tych butach. Nie potrafię wam nawet opisać tego jak cieszyłam się na spotkanie z dzieciakami. W sumie nie byłam jakoś specjalnie głodna, ale zeszłam do takiego jakby bufetu. Nałożyłam sobie jakąś sałatkę i usiadłam przy oknie. Za szybą zobaczyłam podjeżdżające czarne auto, a niego wyszedł Juss, prawie udusiłam się tym jedzeniem. Szybko wstałam i pobiegłam do pokoju. Dzisiaj pojadę na to spotkanie i wszystko wróci do normy. Ja dalej będę znosić mojego ojca, ale wolę to niż być daleko od rodzeństwa.

Parę godzin później  ****


Schodziłam ostrożnie po dosyć śliskich hotelowych schodach, myślę że jak na pierwszy raz ( chodzenia w szpilkach ) to szło mi dobrze. Aaaałł ! - i musiało się stać, po sekundzie leżałam na ziemi. Jednak się przeliczyłam co do moich umiejętności, wstałam i dalej dumnie schodziłam na dół. Z biegiem czasu wydaje mi się to co raz bardziej komiczne. Weszłam do sportowego samochodu, w którym już czekał ubrany w czarne rurki, białą bluzkę i skórzaną kurtkę.
Wsiadłam bez słowa, a chłopak od razu próbował mi się tłumaczyć, a ja tylko krzyknęłam " Nie chcę tego słuchać ! " Po czym kazałam mu jechać żeby mieć to już za sobą. Chłopak otworzył buzię jak by chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zrezygnował i odpalił samochód.

Zatrzymaliśmy się przy takim bordowo - różowym budynku, przed którym stały panie do towarzystwa. Ubrane w krótkie skórzane spodenki, futra w panterkę i  były na mega wysokich szpilkach. Na twarzy miały ogromną ilość tapety, oczy podkreślone na czarno, a usta mocno czerwone . Dziewczyny się trzęsły z zimna, a mimo to dalej czekały na potencjalnych klientów.
Okropne jak te dziewczyny się nie szanują, wyglądały na 16-18 lat raczej nie więcej, z jednej strony robią źle. A z drugiej jest mi ich strasznie szkoda bo na pewno nie są tu bo lubią to robić. Każda ma z nich jakąś swoją historię, która zmusiła ich do tego, dlatego nie będę ich oceniać.

Weszliśmy do środka. No okrągłych stołach z rurami, tańczyły na pół gołe dziewczyny. A przed każdym z nich siedziało gdzieś z 15 panów w różnym wieku, ale każdy z nich na pewno miał ponad 30 lat. Siedzieli w garniturach, wyglądali jak by dopiero wrócili z pracy. Jeden z nich do mnie podszedł z tekstem " to w którym pokoju się zbawimy ? " - a przed tym jeszcze w taki obleśny sposób schował obrączkę do kieszeni spodni. Chciałam coś powiedzieć, ale Justin mnie wyprzedził i spławił tego faceta. Juss szepnął mi do ucha " Rose tylko uważaj... Proszę " - po czym popatrzał na mnie błagalnym wzrokiem i usiedliśmy. Czułam na sobie wzrok chłopaka, to było takie strasznie dziwne uczucie, bo ja... W sumie sama nie wiem czego chce, mimo to że mnie tak strasznie zranił to nie żałuję tego dnia spędzonego z nim. Moje myśli przerwał jakiś mężczyzna, który stał obok Chada, pociągną moją rękę, pocałował i zapytał o moje imię. A ja grzecznie mu odpowiedziałam, siedzieliśmy już tam jakieś pół godziny. I zaczął się temat o pożyczonych pieniądzach, koleś który przedstawił mi się jako " Bald " zaczął pytać o hajs.

- Gdzie są pieniądze ? - mówił wrogo i oschle, nie był już taki miły jak wcześniej.

- Daj na czas do jutra - mówił błagalnym głosem Chad, jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Tylko co ja tu kurde robię ?

- Masz czas do jutra, ale biorę dziewczynę na noc - po tych słowach mnie zamurowało, popatrzałam na Chada który nie zaprzeczał, a później na Justina. W którego oczach widziałam złość i przerażenie, ale też się nic nie odezwał tylko pod stołem złapał mnie za rękę. Tak jakby chciał powiedzieć będzie dobrze, ale czy w takiej sytuacji może być dobrze ? W oczach miałam łzy, mężczyzna wstał z swoje miejsca i podszedł do mnie szepcząc mi do ucha " Bądź skarbie o 20, tylko załóż jakieś fajne ciuszki " i poszedł w stronę wyjścia, a za nim 2 facetów - byli chyba jego ochroniarzami  lub czym na kształt. Justin był wściekły próbował wstać z miejsca i iść za nimi, ale tym razem to ja pociągnęłam go za rękę. W sumie to nawet nie zauważyłam kiedy Chad stąd wyszedł. Po prostu czułam że za raz się rozkleję, położyłam głowę na ramieniu chłopka i powiedziałam przez płacz do ucha " Justin ? Ja tego nie chcę ", a on odpowiedział " Wiem skarbie, coś wymyśle " po czym wtuliłam się w jego tors...


MEGA DŁUGI ROZDZIAŁ I PISANY I PRZERABIANY TEŻ MEGA DŁUGO, ALE TO TAKA YY... NAGRODA POCIESZENIA XD  BO WTEDY MIAŁAM DODAĆ I NIE DODAŁAM BO MI LAPEK SIADŁ :C I POWIEDZIAŁ SB ŻE NIE BĘDĘ WAM JUŻ OBIECYWAĆ ROZDZIAŁÓW BO NW CZY MÓJ LAPTOP NIE ZROBI SB WOLNEGO SIĘ POPSUJE :P

wtorek, 28 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 11 CZĘŚĆ 1

CZĘŚĆ 1 ROZDZIAŁU  11


 Stałem twarz w twarz z wściekłym Chadem. To nie był dobry moment żeby mu o tym mówić, ale jedyny. Po usłyszeniu tego co mam mu do powiedzenia, był wściekły. Podniósł rękę i próbował mnie uderzyć, ale zatrzymał się przed moją twarzą. Nastała chwila ciszy, po czym zapytał.

- Zakochałeś się w niej - warkną na mnie, w sumie to nawet nie było w formie pytania. To raczej było stwierdzenie.

                                              **** Oczami Rose ****

Szłam przez długi korytarz dalej szukając tego nieszczęsnego pokoju. Obok mnie przechodził jakiś mężczyzna po 40 - stce. Więc postanowiłam go zapytać.

- Przepraszam ? Wie pan może gdzie jest pokój numer... yyy... - Zaczęłam szukać kluczyka w spodniach. - Mam ! Numer 34. - dokończyłam

- Obok numeru 33 i 35 - chamsko odpowiedział, po czym zaczął mówić coś pod nosem i kierować się w stronę recepcji. Nie to nie - pomyślałam. I szukałam dalej, po jakiś 10 minutach wreszcie znalazłam. Pokój nie był duży składał się z ogromnego łóżka na którym leżały równo poukładane poduszki, mała komoda i łazienka z ogromną wanną. Wyszłam na balkon żeby trochę pooddychać świeżym powietrzem. I usłyszałam czyjąś kłótnie, spojrzałam w dół. Stał tam Chad i Justin, który mówił mężczyźnie że tak naprawdę  "nic dla niego nie znaczę. Że zamierza się tylko zabawić "
Po tych słowach w moich oczach nazbierały się łzy, zatkałam prawą ręką usta po czym wbiegłam do łazienki. Zsunęłam się po ścianie po czym usiadłam na podłogę, schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Czułam że to moja wina że nie powinnam mu na tyle pozwalać, że od początku chodziło mu o jedno. A z drugiej strony uświadomiłam sobie że na prawdę się w nim zakochałam...




WIEM ROZDZIAŁ MIAŁ BYĆ WCZEŚNIEJ I BYŁ TYLKO ŻE W TRAKCIE PISANIA LAPTOP MI SIĘ PRZEGRZAŁ I WYŁĄCZYŁ ( I SIĘ NIE ZAPISAŁO )




piątek, 24 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 10

- Myślisz, że przesadziłem ? - zapytał, a mi od razu przypomniała się sytuacje gdy wychodziliśmy od lekarza i ja zapytałam o to samo.

- Myślę że... Nie. - odpowiedziałam bez dłuższego namysłu, po czym pocałowałam chłopaka. Leżeliśmy razem na trawie, wygłupiając się, całując, przytulając. Robiliśmy te wszystkie rzeczy, które robią pary. Ale my nią nie byliśmy ? Robiłam to bez zastanowienia, cieszyłam się chwilą. Ale czy dla Justina to coś znaczy ? Nie wiem i na razie nie chcę się nad tym głębiej zastanawiać. Chcę po prostu być szczęśliwa, a właśnie taka właśnie przy nim byłam.

- Musimy już jechać - powiedział chłopak patrząc na zegarek. Po czym obydwoje wstaliśmy i zaczęliśmy kierować się w stronę samochodu.

Juss otworzył mi drzwi od auta, po czym sam do niego wsiadł. Rozmawialiśmy przez jakieś 20 minut po czym zasnęłam, śniły mi się dzieciaki - które mnie szukały, płacząca Alisha i pocieszający ją Kevin. To nie dawało mi spokoju, po policzkach ciekły mi łzy. Które szybko otarłam. Zdałam sobie sprawę że tak nie może być. To wszytko...Justin...To było niesamowite, ale nierealne.
On... Właściwie nie wiem jak mam nazwać to co robi. Być może nie jest taki jak Chad, ale siedzi w tym samym co on. A ja ? Ja nie oczekuję od życia za wiele, po prostu szczęścia mojej rodziny i to jest dla mnie priorytetem. Kiedy patrzę w jego brązowe oczy, zapominam o wszystkim. Chcę się po prostu cieszyć chwilą, ale na dłuższą metę to nie jest rozwiązanie.

Jechaliśmy parę godzin, które szybko zleciały. Zatrzymaliśmy się przed jakimś hotelem czy czymś na kształt motelu, nie za bardzo się na tym znam. Juss zapłacił za dwa pokoje po czym dał mi mały, złoty kluczyk z numerkiem 34. To był numer mojej sypialni. Po czym zaczęłam szukać pasujących drzwi do mojego klucza, a Justin gdzieś zniknął.

                                                        * Oczami Justina *
Rose poszła szukać pokoju, a ja na spotkanie z Chadem. Musiałem mu wyjaśnić, dlaczego ojciec dziewczyny się nie odzywa. Ale wiedziałem, że to nie będzie łatwe. Chad jest człowiekiem, który nie akceptuje porażki...

WIEM, ŻE KRÓTKI :C
ALE JUTRO DODAM NOWY ( NA PEWNO )
A DZISIAJ NA BELIEVE <3




poniedziałek, 20 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 9

 Nie mam pojęcia co się ze mną działo, ale kiedy patrzałam na Justina po prostu nie mogłam przestać się uśmiechać. On miał w sobie to coś, tą szczerość w głosie, ten błysk w oku którego nie widziałam nigdy u żadnego chłopaka. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, właściwie ja dzisiaj w ogóle nie myślę. Ta sytuacja... Ja nie mam pojęcia co wyprawiam, wygłupiam się, rozmawiam z chłopakiem którego właściwie nie znam.Nigdy w życiu nie czułam się tak jak dzisiaj, nie panuje nad tym co robię. Z jedne strony postępuję źle, ale z drugiej strony chciałabym żeby tak właśnie wyglądało moje życie, żebym już nigdy nie musiała się o nic martwić tylko po prostu zapomnieć o wszystkim i dać się ponieść chwili.

Pa­mięta­cie, kiedy by­liście małymi dziećmi i wie­rzy­liście w baj­ki, marzy­liście o tym, ja­kie będzie wasze życie? Biała su­kien­ka, książę z baj­ki, który za­niesie was do zam­ku na wzgórzu. Leżeliście w no­cy w łóżku, za­myka­liście oczy i całko­wicie, niezap­rzeczal­nie w to wie­rzy­liście. Święty Mi­kołaj, Zębo­wa Wróżka, książę z baj­ki - by­li na wy­ciągnięcie ręki. Os­ta­tecznie do­ras­ta­cie. Pew­ne­go dnia ot­wiera­cie oczy, a baj­ki zni­kają. Większość za­mienia je na rzeczy i ludzi, którym mogą ufać, ale rzecz w tym, że trud­no całko­wicie zre­zyg­no­wać z ba­jek, bo pra­wie każdy na­dal cho­wa w so­bie is­kierkę nadziei, że które­goś dnia ot­worzy oczy i to wszys­tko sta­nie się prawdą. [...] Pod ko­niec dnia, wiara to za­baw­na rzecz. Po­jawia się, kiedy tak nap­rawdę te­go ie ocze­kujesz. To tak, jak­byś pew­ne­go dnia od­krył, że baśń może się nieco różnić od twoich wyob­rażeń. Za­mek, cóż, może nie być zam­kiem. I nie jest ważne "długo i szczęśli­wie", ale "szczęśli­wie" te­raz. Raz na ja­kiś czas, człowiek cię zas­koczy, i raz na ja­kiś czas człowiek może na­wet zap­rzeć ci dech w pier­siach.

Nagle samochód się zatrzymał, a Justin wyszedł z auta i otworzył mi drzwi.

- A teraz mogę wiedzieć gdzie idziemy ? - zapytałam wysiadając z samochodu

- Jeszcze nie - powiedział chłopak, zawiązując mi chustę na oczach.

Szliśmy około 20 minut, przez całą tą drogę chłopak trzymał mnie za biodra i prowadził po bardzo górzystej ścieżce. Aż wreszcie się zatrzymaliśmy, a on delikatnie ściągną mi opaskę z oczu.  Wtedy zobaczyłam rzekę w której woda była tak czysta, że widać było wszystkie kamienie na dnie. W okół niej pełno zielonych drzew, a w uszach szumiały ogromne wodospady. To miejsce było niesamowite, takie magiczne ale nie banalne. Było ona z dala od miasta, fabryk, dymu.




Justin patrzał na mnie pytająco, tak jakby czekał aż coś powiem. A ja ? Ja nie potrafiłam wymówić z siebie ani jednego słowa.

- To miejsce jest niesamowite - wreszcie z siebie wykrztusiłam. A chłopak tylko lekko się uśmiechnął.

- Ale musisz mi coś obiecać - starał się mówić poważnie, ale jakoś średnio mu to wychodziło.

- Nikomu o nim nie powiesz... To będzie nasze miejsce. - kontynuował, zbliżając swoje malinowe usta co raz bliżej moich. Aż w końcu doszło do krótkiego, ale bardzo namiętnego pocałunku..

- Myślisz, że przesadziłem ? - zapytał, a mi od razu przypomniała się sytuacje gdy wychodziliśmy od lekarza i ja zapytałam o to samo.

- Myślę że...



 :) i czekam na komentarze które BARDZO motywują do dalszej pracy :)

+ DZIĘKUJĘ WAM ZA PONAD 600 WYŚWIETLEŃ TO DLA MNIE JUŻ MAŁY SUKCES :)